sobota, 29 stycznia 2011

Prawdziwy zabójca motywacji

Rutyna jest mordercą.

Kilka lat temu, zanim rozpocząłem swoją działalność poradniczą, zanim zacząłem pisać kursy i dzielić się swoją wiedzą na blogach, miałem w swoim umyśle tony pomysłów i idei dotyczących mojego życia. Mój umysł gorączkowo szukał nowych rozwiązań 24 godziny na dobę.

Jednakże w moim życiu nic się nie zmieniało. Nic nie podążało w kierunku jaki sobie obrałem. Doszedłem do punktu, w którym zacząłem wątpić w to, że lepsze, bardziej wartościowe i satysfakcjonujące życie jest mi przeznaczone. Czy mogłem to wówczas zmienić? Czy mogłem passę zamienić w bessę?

Pewnego dnia, na jednej ze stron internetowych natknąłem się na pytanie, które szczególnie przykuło moją uwagę.

Nie dotyczyło ono skomplikowanych rzeczy - najczęściej to co nas porusza jest proste, niezłożone - ale wywarło na mnie przemożny wpływ. Od tego dnia zacząłem uświadamiać sobie, że mam w ręku narzędzie, które pozwoli mi na wprowadzenie zmian w moim życiu, które popchnie mnie do przodu, wyrwie z codziennego marazmu i zwątpienia.


Zanim jednak napiszę o tym pytaniu i o rozwiązaniu jakie zasugerowało, muszę wspomnieć o kwestii, która leżała u źródła moich problemów.

MORDERCA

Źródłem moich problemów była rutyna.

Rutyna jest wzorcem życia, który niczym lawa wulkaniczna powoli wlewa się w nasze życie, gdy wkraczamy w dorosłość, pożerając nasze młodzieńcze marzenia i nadzieje, sny oraz ambicje. Zabójstwa tego dokonuje dzień za dniem, gdy powtarzamy te same czynności w podobnie schematyczny sposób.

Powodem dla tego, że nic się nie chciało zmienić w moim życiu było to, że tkwiłem w rutynie. Codziennie, powtarzałem ten sam schemat: oporne wstawanie, pospieszne wyjście do pracy, harowanie w pracy z miną męczennika, powrót do domu, kolacja, spanie i na nowo wstawanie następnego dnia i tak dalej i tak dalej...

Miałem oczywiście nowe pomysły na siebie, nowe koncepcje, ale moje sposoby działania były przeterminowane, przestarzałe, nieadekwatne do wyzwań bieżącego dnia.

I wówczas tego dnia, gdy przeglądałem internet, natrafiłem na to pytanie, które mnie niemalże powaliło na ziemię.

PYTANIE ZABRAŁEM ZE SOBĄ W DALSZĄ PODRÓŻ

Smutne jest to, że wielu ludzi nie uświadamia sobie co się dzieje w ich życiu, aż do chwili gdy jest za późno na szybkie, efektywne zmiany.

Rutyna jest bezlitosna. Zabija nasze nadzieje, odbiera nam szansę na zmianę. Rutyna odbiera nam możliwość rozwoju, pozostawiając nam to co dobrze znane i nie koniecznie lubiane.

Osoba zanurzona w rutynie jest niczym tonący zanurzony w błocie - osoba w potrzebie wymaga ratunku, dla mnie tym ratunkiem było następujące pytanie:

"Jakie są szanse na to, że staniesz się osobą jaką chciałbyś być i że doświadczysz rzeczy, których Ci tak bardzo brakuje, jeżeli będziesz cały czas powtarzać ten sam wzorzec, jeżeli nie wyjdziesz ze swojej strefy komfortu i nie zaryzykujesz zmiany?"

Przeczytałem pare razy to pytanie i zacząłem się zastanawiać nad poszczególnymi jego członami. Przyznałem, że chcę być wreszcie sobą, chcę być bardziej autentyczny, chcę być takim, jakiego siebie znałem przed laty. Chcę także doświadczać nowych rzeczy, chcę się doskonalić, przecież zawsze w młodości uważałem, że edukacja i doskonalenie siebie, praca nad sobą są jednymi z ważniejszych rzeczy w ludzkim życiu. Zastanowiłem się także nad tym, jaki jest ten wzorzec, który tak niezmordowanie powtarzam i przyjrzałem się temu co jest moją strefą komfortu.

Strefa komfortu jest to psychologiczna przestrzeń, w której człowiek czuje się bezpiecznie i dobrze. Należą do niej wszystkie nasze codzienne zachowania, przyzwyczajenia, znane miejsca, osoby, rzeczy itp. Daje nam ona z jednej strony poczucie stabilności, ale jednocześnie nas ogranicza, krępuje i skazuje na życie w klatce, w więzieniu naszych bezpiecznych opinii na temat siebie samego i świata wokół.

Przez lata poprzedzające to odkrycie budowałem obraz siebie jako osoby skazanej na porażkę, osoby której życie nie rozpieszcza, która jest skazana na pracę, za jaką nie przepada, która musi robić rzeczy, jakich nigdy w życiu nie chciała robić. Z jednej strony narzekałem na ten fakt, a z drugiej czułem się z tym pewnie i bezpiecznie i nie chciałem podjąć działań zmierzających do zmiany.

Wygodnie mi było odkładać moje marzenia na przyszłość, na nieokreślone "kiedyś". Nie musiałem się wówczas martwić, czy spełnią się one kiedykolwiek czy nie. I trwałem tak dalej w swojej codziennej rutynie, przebudzając się od czasu do czasu (średnio co miesiąc) i narzekając na cały świat i na swój ciężki los.

Prawdą jest to, że jeśli nie przełamiesz swojej rutyny TERAZ, DZISIAJ, nigdy nie osiągniesz swoich celów, nigdy nie dasz szansy swoim marzeniom. Jeśli nie wyjdziesz ze swojej strefy komfortu, jeśli nie przełamiesz swoich negatywnych wzorców, pozostaniesz na zawsze w marazmie i już do końca swoich dni będziesz narzekać na swój ciężki los i będziesz obwiniać innych o swoje zmarnowane życie.

Nie chowaj się przed swoimi ideałami. Zaakceptuj je, doceń, czerp z nich siłę. Żyj swoimi marzeniami i użyj ich do zerwania okowów rutyny i wprowadzenia Cię do nowego życia. Wymień wzorzec porażki na nowy wzorzec zwycięstwa.

1 komentarz:

  1. doskonałe pytanie, które na pewno wielu ludzi powinno sobie już dawno zadać

    OdpowiedzUsuń